Peemka Peemka
9791
BLOG

Raport "na potrzeby strony rosyjskiej"

Peemka Peemka Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Nie milkną echa ostatniej konferencji podkomisji smoleńskiej, tutaj zwrócę uwagę na dwa aspekty: duże tąpnięcie polityczne i kilka bardzo ciekawych informacji technicznych, choć w tym drugim aspekcie nie dowiedzieliśmy się wiele nowego.

W aspekcie otoczki politycznej materiały ujawnione przez podkomisję potwierdziły wiele z tego, czego domyślaliśmy się wcześniej. Premier Tusk oczywiście udawał przed opinią publiczną, że on to szczegółowymi pracami komisji się specjalnie nie interesuje, oni działają niezależnie i bez jego bezpośredniego nadzoru. Jednak z tego, co mówił były przewodniczący komisji, minister Jerzy Miller prawda była zupełnie inna: "może nie nadzór", ale ciągły wgląd w każdy etap prac komisji.

Minister Miller potwierdził także, że przyjęcie jako podstawy prawnej badania katastrofy przepisów cywilnych odbyło się "na potrzeby strony rosyjskiej", a nie polskiej. Kolejna kwestia to jasno sprecyzowane przez ówczesne władze oczekowanie, jak ma wyglądać końcowy wynik prac komisji, zanim te prace się w ogóle rozpoczęły. Minister Miller był tutaj brutalnie szczery: wyniki prac mają być zbieżne z raportem rosyjskim. Jeśli przekaz raportu polskiego i rosyjskiego będzie różny, zdaniem ministra Millera, "ukręcimy sobie bicz na własne plecy". Warto uświadomić sobie kiedy odbyła się ta narada: zanim jeszcze został opulikowany nawet wstępny raport MAK. Czyli to nie było tak, że minister Miller miał przed sobą raport MAK i stwierdził, "no dobrze, wiemy na czym stoimy to teraz możemy powtórzyć tezy Rosjan". Przeciwnie, nie wiedząc jeszcze co będzie w rosyjskim raporcie minister Miller już wtedy stwierdził, że polska komisja powieli rosyjskie tezy. Fakty najwyraźniej nie miały dla ministra Millera żadnego znaczenia.

Charakterystyczne zresztą, że w jego tyradzie nie znajdziemy słowa o badaniu przyczyn katastrofy czy dociekaniu prawdy. Liczy się tylko "przekaz" i - koniecznie - spójność z raportem rosyjskim. Kwintesencja filozofii poprzedniego rządu.

Ciekawa jest takżę nagła dyplomatyczna aktywność strony rosyjskiej w odpowiedzi na konferencję podkomisji. Dziennikarz Marcin Wikło zasugerował, że być może poprzedni rząd zawarł ze stroną rosyjską niepisaną umowę, że ta sprawa nie będzie ruszana. Ponieważ sprawa jednak została ruszona Rosjanie atakują teraz ekipę premiera Tuska np. przez swojego ambasadora twierdzącego, że sekcje zwłok były nieprofesjonalne, wbrew gorącym zapewnieniom premier Ewy Kopacz o "przekopywaniu ziemi na metr w głąb".

W aspekcie technicznym nie dowiedzieliśmy się wiele nowego, choć pojawiło się kilka istotnych informacji, na które należy zwrócić uwagę.

Awaria hydrauliki kilkadziesiąt sekund przed katastrofą

W kwestiach technicznych to prawdopodobnie najważniejsza informacja. System rejestrujący parametry lotu MSRP-64 na kanale 40 pozycja 6 rejestruje jednorazowy parametr: albo awarię instalacji hydraulicznej nr 1 albo sygnał niebezpiecznego zbliżania się do ziemi. Sam zapisany sygnał nie pozwala na rozróżnienie jego źródła, śledczy muszą wydedukować na podstawie innych danych czy pochodził on z czujnika instalacji hydraulicznej czy z systemu ostrzgania przed zbliżaniem się do gruntu. Oryginalnie, sygnał niebezpiecznego zbliżania się do ziemi (lub zbyt dużej prędkości opadania) pochodził z radzieckiego układu o wdzięcznej nazwie CCOC, czyli po naszemu SSOS. To był kawał wczesnej radzieckiej elektroniki, który bazował na pomiarach radiowysokościomierza i w przypadku niebezpiecznego zbliżania się do gruntu generował odpowiednie ostrzeżenie w kabinie pilotów oraz sygnał na parametrycznej czarnej skrzynce. Kiedy w 2001 roku w Tu-154M zamontowano pełniący podobną funkcję ale znacznie nowocześniejszy system TAWS, początkowo pozostawiono także oryginalny system SSOS. Układ SSOS wymontowano dopiero w kwietniu 2005 roku, a do kanału 40 systemu rejestracyjnego MSRP podpięto zamist oryginalnego SSOS wyjście z układu TAWS. Tak przynajmniej sugeruje raport Millera. Sygnał alarmu faktycznie pojawia się na tym kanale już około minutę przed katastrofą. Ponieważ w podobnym czasie rejestrator dźwięku w kabinie pilotów zarejestrował ostrzeżenia TAWS komisja Millera założyła, że ta korelacja świadczy o tym, że sygnał ten pochodził właśnie z TAWS, a nie świadczył o awarii instalacji hydraulicznej.

Jednak zgodnie z informacją przekazaną na konferencji podkomisji producent systemu TAWS, firma Universal Avionics wykluczyła, by sygnał zarejestrowany na parametrycznej czarnej skrzynce kilkadziesiąt sekund przed katastrofą mógł pochodzić z systemu TAWS. A skoro tak musiał on pochodzić tylko z czujnika instalacji hydraulicznej, czyli świadczył o jej awarii. Ta pozornie niewinna informacja ma dalekosiężne konsekwencje bo znaczyłaby, że z samolotem działo się już coś  bardzo niedobrego na minutę przed katastrofą. Jak dla mnie to chyba najważniejsza informacja przekazana przez podkomisję, choć słabo zaakcentowana podczas samej konferencji.

Części samolotu przed pancerną brzozą

Ta batalia jest już rozstrzygnięta. O częściach tych wiedzieliśmy co prawda już od raportu białych dla prokuratury wojskowej, ale wielu szło jeszcze w zaparte. Obecnie, nawet poseł Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej stwierdził, że te części tam faktycznie były. Jako interpretację zasugerował, że kilka krzaków które miał ściąć samolot powodowało odrywanie się fragmentów jego struktury. Inni desperacji twierdzą, że wybuchowe zderzenie lewego skrzydła z pancerną brzozą spowodowało istny deszcz odłamków nad całym terenem; i przed brzozą i za brzozą i nawet na brzozie.

Dr Maciej Lasek jeszcze co prawda zaprzecza faktom, że znaleziono wiele osmalonych małych metalicznych fragmentów samolotu, ale to też przegrana batalia. Raport archeologów pisany dla prokuratury wojskowej pod odpowiedzialnością karną opisuje takie fragmenty przy drodze Kutuzowa i nawet zamieszcza zdjęcia niektórych z nich.

Manipulacje zapisami czarnych skrzynek

O tym, że coś dziwnego działo się z zapisami wiedzieliśmy już wcześniej z oficjalnych raportów. A to sklejanie dwóch zapisów, a to utrata danych w pamięci bufora QAR-ATM, a to błędy odczytu. Obecnie wygląda to na to, że po pierwsze zapis na polskim rejestratorze QAR-ATM trwa aż do utraty zasilania, czyli historia o utracie danych z bufora pamięci mija się z prawdą, po drugie z zapisów rejestratora rosyjskiego także wycięto ostatnie sekundy, i po trzecie firma ATM, pomimo wielokrotnego kopiowania,  z jakichś powodów nie była w stanie uzyskać poprawnej kopii danych ze swojego rejestratora. Jeszcze pod koniec 2015 roku odkryto błędy procedury kopiowania.

Nie wiemy jaka była natura tych błędów. Czy to błędny zapis na kasecie QAR strumienia danych MSRP-64 czy też poprawny zapis ale wadliwa praca układu odczytującego wartości z kasety, czy też i to i tamto. Nie wiemy także czy nie były to błędy systematyczne, które mogły znacząco zmienić np. wyliczenia trajektorii pionowej lub zapisów radiowysokościomierza.

Rejestrator ATM-QAR zachwalany był w następujący sposób: "Rejestrator ATM-QAR jest rejestratorem z pamięcią półprzewodnikową i błędy w zapisie danych praktycznie nie występują". [1] Najwyraźniej zapis QAR-ATM nie jest aż tak dobry, jak to nam producenci tego urządzenia reklamowali.

Manipulacje z wycinaniem końcowych sekund zapisu mogą też świadczyć o czymś innym, mianowicie trwał on dłużej co by znaczeło, że rejestrowane wstrząsy zaczęły się kilka sekund wcześniej niż do tej pory się mówiło.

Pytania jeszcze bez odpowiedzi

Na wiele pytań nie padły jeszcze żadne odpowiedzi. Między innymi:

  1. Czy kopie czarnych skrzynek (zarówno parametrycznych i dźwiękowej) badano na okoliczność ingerencji w zapis?
  2. Czy zapis nasłuchu dostarczonego przez służby szwedzkie i estońskie wnosi coś do sprawy?
  3. Czy badano rzeczy osobiste ofiar (przechowane przez ich bliskich) na obecność materiałów wybuchowych i obecność drobnych odłamków?
  4. Czy zwrócono sie do Universal Avionics w sprawie przesłania wszystkich danych odczytanych z FMS i TAWS (komisje MAK i Millera chciały mieć wgląd tylko w małą część tych danych)?
  5. Czy próbki pobrane w Smoleńsku przez biegłych NPW wciąż są dostępne do analiz?
  6. Czy badano mniejsze fragmenty samolotu, które różnymi drogami wróciły do kraju?
  7. Czy badano charakterystyki różnych urządzeń na bliźniaczym tupolewie?
  8. Wiemy, że planowane są badania w tunelu aerodynamicznym, m.in. by stwierdzić, jak zachowuje się tupolew przy utracie fragmentu skrzydła. Zasugerowałym przy okazji zasymulowanie półbeczki, jaką miał wykręcić tupolew kilka metrów nad gruntem, zgodnie z raportami MAK/Millera. Może się okazać, że w takiej konfiguracji to samolot spadłby w dół jak kamień, a nie leciał jeszcze kilkaset metrów.
  9. Wiemy, choć to już zadanie dla prokuratury a nie podkomisji, że planowane są ekshumacje większości ofiar katastrofy.
  10. Plus dla podkomisji za udostępnienie nagrania z otworzenia przesyłki z polskim rejestratorem szybkiego dostępu. Zdziwienie panów, że Rosjanie przesłali zamiast niego TAWS-a - bezcenne. Tego typu informacje nie są przecież tajne.

Miejmy nadzieję, że odpowiedzi na te i inne pytania będą systematycznie się pojawiały.

---------------------------------------------

Przypisy:

1. Uwagi Rzczypospolitej Polskiej do raportu MAK, s. 52.

Peemka
O mnie Peemka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka