Peemka Peemka
2544
BLOG

Śledztwa dwa. Smoleńsk i MH17

Peemka Peemka Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Jak podaje BBC na miejsce katastrofy malezyjskiego Boeinga 777 lot MH17 już dotarło - choć z poblemami - 30 międzynarodowych obserwatorów z OBWE. [1] 24 godziny po katastrofie. Rada OBWE wydała deklarcję wzywającą do swobodnego dostępu do wrakowiska i niezależnego śledztwa. W deklaracji wezwano także wszystkich na terenie katastrofy do "zachowania miejsca katastrofy w nienaruszonym stanie, włączając w to powstrzymywanie się niszczenia, przesuwania lub naruszania wraku, wyposażenia, szczątków, rzeczy osobistych lub szczątków ofiar". Przywoływani przez BBC eksperci stwierdzili, że takie niekontrolowane przesuwanie szczątków wraku może mieć poważne skutki dla integralności śledztwa. Kto pamięta peregrynację statecznika w pierwszych dniach po katastrofie w Smoleńsku, cięcie wraku czy rozbijanie szyb w kadłubie to wie o co chodzi.

W sobotę, 19 lipca do Kijowa ma przylecieć 6 ekspertów z UK Air Accident Investigation Branch (AAIB), tej samej organizacji, która włączona była w śledztwo po katastrofie nad Lockerbie. [2] Podobnie amerykańska National Transportation Safety Board (NTSB) i FBI przygotowują swoje zespoły do wysłania na miejsce tragedii. Malezja wysyła 62-osobowy zespół. Minister transportu Malezji Liow Tiong Lai potwierdził dzisiaj, że Ukraina zaprosiła dzisiaj władze Malzeji do udziału w śledztwie. Sama Malezja wezwała do niezależnego, międzynarodowego śledztwa mającego za cel wyjaśnić przyczyny katastrofy, podobnie jak szereg innych zachodnich krajów. Premier Malezji Najib Razak oświadczył, że "zajrzą pod każdy kamień" by dowiedzieć się, co się stało. I znowu jakiż kontrast z naszym głównym ekspertem od katastrof lotniczych ględzącym o arcyboleśnie prostych przyczynach.

Interpol oświadczył, że na prośbę strony ukraińskiej w ciągu następnych 48 godzin zostanie wysłany zespół mający pomóc w identyfikacji ciał ofiar. Najwyraźniej z doświadczeń naszej prokuratury wojskowej mylącej ciała ofiar skorzystać nie zamierzają. I to wszystko na terenie ogarniętym działaniami wojennymi, gdzie panami życia i śmierci są często lokalne watażki. Nie wiadomo na ile zagraniczni eksperci będą mieli swobodę w swoich pracach, ale tu chodzi o reakcję i o wolę dowiedzenia się co się naprawdę stało.

Jakże to wszystko kontrastuje ze Smoleńskiem. "Śledztwo" MAK-u wypełniające polityczne i propagandowe zlecenia. Zastraszona polska strona panicznie bojąca się wystąpić o jakąkolwiek pomoc do międzynarodowych organizacji. Generałowa Anodina odrzucająca w imieniu rządu Donalda Tuska ofertę pomocy ze strony Unii Europejskiej. Minister Jerzy Miller podpisujący w imieniu rządu Donalda Tuska cyrograf na pozostawienie kluczowych dowodów rzeczowych, a więc wraku i czarnych skrzynek na wieczne nieodanie w rękach rosyjskich. Odesłanie nawet polskiej produkcji rejestratora szybkiego dostępu QAR-ATM do Moskwy, gdzie znajduje się do dziś. Brak jakichkolwiek technicznych badań wraku, co potwierdził w swojej książce polski akredytowany przy MAK Edmund Klich. Rosyjski fotoamator Siergiej Amielin, jako główny ekspert w tym śledztwie, na podstawie zdjęć drzew i krzaków własnego autorstwa. Zastraszona prokuratura wojskowa bojąca się - już na terytorium Polski - otwierać trumny z ofiarami w celu dokładnej sekcji zwłok, a już nie daj Boże z udziałem zagranicznych  ekspertów. Brak badań na obecność śladów materiałów wybuchowych na wraku w pierwszych dniach i tygodniach po katastrofie (pierwsze próbki pobrano dwa i pół roku po katastrofie; ich badania przeprowadzano prawie 3 lata po katastrofie). Paniczny strach przed ujawnieniem, że mobilne spektrometry na jesieni 2012 roku dały kilkaset pozytywnych sygnałów na obecność na wraku materiałów wybuchowych. Amatorska ekspertyza CLKP nieudolnie próbująca zamaskować prawdopodobne wykrycie materiałów wybuchowych w badaniach laboratoryjnych. Prokuratura wojskowa nie potrafiąca zamknąć śledztwa przez cztery i pół roku. W cywilizowanym świecie w znacznie krótszym czasie przeprowadzano złożone śledztwa włącznie np. z wydobywaniem szczątków samolotu z dna oceanu, trójwymiarową rekonstrukcją wraku i szczegółowymi badaniami.

Są też podobieństwa. Potężna skala zniszczenia wraku mimo tak odmiennego przebiegu tragedii: w Smoleńsku (oficjalnie), zgodnie z raportem KBWLLP, "uderzenie małej energii pod małym kątem", upadek z około 20 metrów w grząski grunt przy szybkości 260 km/h. W przypadku MH17 prawdopodobne zestrzelenie rakietą na dużej wysokości przy poddzwiękowej szybkości, prawdopodobny rozpad samolotu w powietrzu i eksplozja paliwa przy uderzeniu w ziemię. Czarne skrzynki MH17 najpierw się znalazły, by następnie zaginąć. Zobaczymy czy i gdzie się odnajdą. Przypomina to pojawiającą się i znikającą taśmę z zapisem radarowym w "wieży" kontroli w Smoleńsku być może ujawniającą próbę odejścia samolotu. Oczywiście, trudno jeszcze dokonywać dogłębnych porównań, skoro śledztwo w sprawie katastrofy MH17 dopiero startuje. Zobaczymy na przykład, jak dalej wyglądać będzie dopuszczenie międzynarodowych ekip do miejsca katastrofy i dowodów rzeczowych. Ale już wygląda na to, że będą to dwa zupełnie różne podejścia.

----------------------------------------

Przypisy:

1. MH17 Malaysia Airlines plane crash in Ukraine - updates

2.

Peemka
O mnie Peemka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka